DOROTY AUGUSTYNIAK

Mój mały, własny plac zabaw

Dawno, dawno temu, gdy byłam dziewczynką, a półki w sklepach świeciły pustkami zaczęłam moją przygodę z szyciem. Podkradałam z szafy białe płócienne prześcieradła z których szyłam sobie ubrania. No, może ubrania to za dużo powiedziane. Raczej proste, nie skomplikowane części garderoby, które w kolejnym etapie farbowałam w wielkim garze na kuchni z prawdziwym, strzelającym ogniem. To było fascynujące doświadczenie, czasami śmieszne, kiedy tata szukał swojej białej siatkowej koszulki, którą zamieniłam w żółty elegancki (jak na tamtejsze czasy) t-shirt. Później ubrania do pracy, nocne szycie ubrań dla córki, a że czasy były trudne, adoptowałam niepotrzebne już ubrania, które przerabiałam na cudne kurteczki z aplikacjami, spodenki, koszulki i inne fatałaszki. Ciekawe, czy Natalia też je lubiła? Nie traktowałam szycia, jako formy zarabiania na życie. Byłam i jestem samoukiem. Życie na automatycznym pilocie nie pozwoliło mi dostrzec mojej wielkiej w tym pasji, serca i zaangażowania. Może i dobrze. Po wielu latach w dniu, kiedy uszyłam ze skrawek skóry pierwszą torbę, byłam na nowo zafascynowana. Dojrzałam do tworzenia rzeczy wyjątkowych i indywidualnych. Kiedy borę do ręki swoją torbę, to wiem, kiedy, z powodu jakich okoliczności została uszyta. Dzisiaj szyję wyłącznie na indywidualne zamówienia, bo wiem, jak ważny jest człowiek, jego osobowość, charakter, styl, wyjątkowość. Tak się zaczęła moja przygoda z szyciem. Potrzeba przerodziła się w pasję. Dzisiaj jest to mój mały, własny plac zabaw w którym wyłączam moje myślenie o tym, co było, co będzie. Cieszę się chwilą i bawię się tym, co robię.